Wydarzenia

29.052023

Jak zdrowo się opalać, czyli o wpływie promieniowania UV na nasze zdrowie

Wiosna w pełni, więc kolejny odcinek popularnonaukowego podkastu GEOGADKA jest poświęcony opalaniu – czy jest zdrowe i jak promieniowanie UV wpływa na nasz organizm? O tym, jak m.in. skutecznie przygotować się do dłuższego przebywania na słońcu w okresie wiosenno-letnim rozmawia Dagmara Bożek, specjalistka ds. komunikacji naukowej i edukacji, z dr inż. Agnieszką Czerwińską, fizykiem z Zakładu Fizyki Atmosfery Instytutu Geofizyki PAN.

Dagmara Bożek: Chciałabym rozpocząć naszą rozmowę od mitów związanych z opalaniem, które funkcjonują w powszechnym obiegu. Z jakimi najczęściej się spotykasz?

Dr inż. Agnieszka Czerwińska: Na przykład z takim, że wiosną nie można się „przypiec”, bo słońce jeszcze nie świeci „zbyt mocno”. Tymczasem promieniowanie ultrafioletowe jest wysokie, a nasza skóra nie jest jeszcze przygotowana po zimie na opalanie.

D.B.: Jak to się ma zatem do dość powszechnej rekomendacji, żeby po zimie eksponować się na słońce, aby pozyskać jak najwięcej witaminy D? Jak powinniśmy się przygotować, jeśli chcemy dłużej przebywać na słońcu po takiej przerwie?

A.C.: Przede wszystkim należy śledzić, jaki mamy poziom ultrafioletu, jaki jest indeks UV. Na przykład w prognozach pogody można znaleźć taką informację lub zmierzyć tę wartość za pomocą ręcznego miernika. Jeżeli indeks UV jest większy niż dwa, trzeba zastosować pewne środki ochrony, czyli fotoprotekcję. Zaleca się smarowanie kremem z odpowiednim filtrem, założenie czapki, kapelusza i okularów przeciwsłonecznych, zwłaszcza w godzinach południowych. A jeśli indeks UV wynosi powyżej pięciu, to takie czynności są obowiązkowe.

D.B.: Co to jest indeks UV i jak możemy się nim posługiwać?

A.C.: Jest to miara natężenia promieniowania ultrafioletowego, które powoduje powstawanie poparzeń słonecznych. Promieniowanie ultrafioletowe powoduje różne efekty biologiczne, a indeks UV dotyczy konkretnie powstawania poparzeń słonecznych.

D.B.: Czyli im wyższy indeks UV…

A.C.: …tym większe narażenie na poparzenia słoneczne.

D.B.: A jaka jest skala?

A.C.: Od zera do szesnastu plus.

D.B.: Z jakimi wartościami indeksu UV najczęściej mamy do czynienia w Polsce?

A.C.: W naszej szerokości geograficznej, czyli w okolicach Warszawy, najwyższa wartość wynosi około ośmiu.

D.B.: Wspominałaś, że wartość indeksu UV możemy sprawdzić w prognozie pogody. A czy są aplikacje, które takie dane prezentują? Co ze wspomnianymi wcześniej przez Ciebie miernikami?

A.C.: Tak, takie aplikacje są dostępne. A co się tyczy mierników, to kiedyś można było kupić takie dość proste w obsłudze urządzenia w zwykłym supermarkecie. Trudno mi powiedzieć, czy obecnie taki zakup byłby również łatwy. Kiedy prowadziliśmy część pilotażową projektu BRITEC z zakresu nauki obywatelskiej parę lat temu, to już mieliśmy problem z zakupem takich urządzeń. Jedyne mierniki, jakie znaleźliśmy, podłączało się do smartfona i zbierały promieniowanie UV z otoczenia. Ale kiedy porównałam te wartości z wartościami zmierzonymi przez nasz sprzęt badawczy na dachu Instytutu, te dane bardzo się różniły.

D.B.: Chciałam Cię zapytać też o typy skóry – czynnik dość istotny, jeśli mówimy o opalaniu.

A.C.: Warto tutaj podkreślić, że wspomniany wcześniej indeks UV ich nie uwzględnia. Natomiast biorąc pod uwagę te dwa czynniki możemy określić czas bezpiecznego opalania, czyli ile możemy przebywać na słońcu, zanim wystąpią u nas poparzenia słoneczne.

D.B.: A jaki jest ten czas? Na przykład w tym miesiącu, w kwietniu, kiedy prowadzimy rozmowę.

A.C.: Tak, możemy to określić.

To również mocno zależy od typu skóry, a takich wyróżniamy sześć. Jest to skala określona przez Thomasa Fitzpatricka w publikacji z 1988 roku, która nadal obowiązuje w dermatologii. Pierwszy typ to skóra blada, bardzo łatwo ulegająca poparzeniom słonecznym i prawie się nieopalająca. W naszych warunkach jest to osobnik rudy z piegami. Typy drugi i trzeci są najczęściej spotykane w Polsce, typy od czwartego do szóstego charakteryzują ludzi ciemnoskórych, którzy rzadziej ulegają oparzeniom słonecznym.

Dla fototypu dwa przy indeksie UV cztery czas opalania do wystąpienia poparzeń słonecznych wynosi ok. czterdzieści minut. Dla indeksu siedem (wartość obserwowana w lipcu nad Bałtykiem) ten czas skraca się do dwudziestu pięciu minut.

D.B.: Opalanie jest tak powszechne, że często zapominamy o osobach, które z różnych przyczyn powinny wystrzegać się go jak ognia.

A.C.: Są osoby z dużą wrażliwością na promieniowanie słoneczne. W zasadzie fototyp pierwszy nie powinien się w ogóle opalać i zawsze stosować fotoprotekcję. Podobnie jest w przypadku osób, które mają dużo znamion na ciele. Oprócz tego są różne kondycje zdrowotne, które uniemożliwiają opalanie. Niektóre leki zwiększają wrażliwość na promieniowanie ultrafioletowe i absolutnie po ich zastosowaniu nie powinniśmy się opalać. Niektóre zioła, jak na przykład dziurawiec, również stanowią przeciwwskazanie. Słyszałam o przypadku osoby, która korzystała z solarium po wypiciu naparu z dziurawca i niestety zakończyło się to zgonem. Nie wiem na 100% czy to była prawda, ale na pewno może się to skończyć poparzeniami.

D.B.: Czyli w przypadku niektórych metod leczenia konsultacja z lekarzem w kontekście opalania jest niezbędna.

A.C.: Tak, zwłaszcza gdy przyjmujemy jakieś leki na stałe.

D.B.: A co z suplementacją witaminy D? Od jakiegoś czasu zrobił się to dość głośny temat. Podobno sama ekspozycja na słońce nie jest wystarczająca.

A.C.: Jeśli chodzi o suplementację witaminy D, to ok. 90% polskiej populacji ma jej niedobory, więc jest ona wskazana. Natomiast w okresie od kwietnia do września możemy uzyskać jej rekomendowaną dawkę z promieniowania ultrafioletowego pod warunkiem, że nie wysmarujemy się grubo kremem. To jest kolejny problem, bo jak to wszystko zbilansować, żeby z jednej strony się nie poparzyć, ale z drugiej mieć odpowiedni poziom witaminy D.

D.B.: Czyli najlepiej sobie wyliczyć, na podstawie parametrów, o których wspominałaś, ile czasu codziennie możemy bezpiecznie przebywać na słońcu?

A.C.: Możemy tak zrobić, natomiast czas potrzebny do uzyskania rekomendowanej dawki witaminy D, czyli dwa tysiące jednostek międzynarodowych, jest krótszy niż czas potrzebny do uzyskania poparzeń słonecznych.

D.B.: A co z kremami chroniącymi przed promieniowaniem ultrafioletowym? Ostatnio pojawiły się informacje, że niektóre z nich mogą być rakotwórcze.

A.C.: Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nie jestem ani chemikiem, ani lekarzem. Pojawia się coraz więcej prac na temat szkodliwości kremów z filtrem, ale są również specyfiki bazujące na naturalnych składnikach, tzw. filtry mineralne, które nie wchłaniają się, tylko odbijają promieniowanie UV. Ale też nie każdy krem z filtrem jest odpowiedni dla każdego, bo są osoby, takie jak ja, które mają alergię na takie kosmetyki.

D.B.: I co wtedy?

A.C.: Metodą prób i błędów trzeba znaleźć taki krem, który nie będzie uczulał. W moim przypadku sprawdził się krem dla dzieci ze skórą atopową.

D.B.: Biorąc pod uwagę interdyscyplinarność Twoich badań, które dotyczą m.in. wpływu promieniowania UV na ludzkie zdrowie, czy współpracujesz ze specjalistami z innych dziedzin?

A.C.: Tak, nasz Zakład Fizyki Atmosfery od wielu lat współpracuje z dermatologami. Obecnie prowadzimy projekt z Uniwersytetem Londyńskim, gdzie pracujemy z ginekologami, którzy badają zespół niedoboru wzrostu płodu. W ramach swojego grantu poszukuję związków między wspomnianym niedoborem a niedoborem witaminy D i promieniowania UV.

D.B.: Wspominałaś również o monitoringu, który prowadzimy u nas w Instytucie. Czy mogłabyś o tym więcej opowiedzieć?

A.C.: Nasz Instytut ma jedną z najdłuższych w Europie serii pomiarowych promieniowania ultrafioletowego o skuteczności erytemalnej, czyli tej wywołującej poparzenia słoneczne. Mamy odpowiednią aparaturę w naszym Centralnym Obserwatorium Geofizycznym w Belsku i tam prowadzimy pomiary od 1976 roku. Natomiast na dachu siedziby Instytutu w Warszawie znajdują się instrumenty – biometr i spektofotometr Brewera, który mierzy promieniowanie ultrafioletowe spektralne. Możemy z niego wyliczyć np. promieniowanie UV o skuteczności wywoływania syntezy witaminy D.

D.B.: Czy z danych pozyskiwanych przez nasz Instytut, o których wspomniałaś, mieszkańcy stolicy i naszego kraju mają jakiś pośredni pożytek?

A.C.: Od wielu lat współpracujemy z Głównym Inspektoratem Ochrony Środowiska w zakresie monitorowania ilości ozonu, od którego w głównej mierze zależy promieniowanie ultrafioletowe. W związku z tym opracowujemy komunikaty dotyczące niedoboru ozonu nad Polską.

D.B.: A co dla nas jako mieszkańców oznacza niedobór ozonu?

A.C.: Oznacza większe narażenie na promieniowanie ultrafioletowe, wyższe indeksy UV i większe ryzyko wystąpienia poparzeń słonecznych.

D.B.: Wspomniałaś wcześniej o projekcie edukacyjnym BRITEC z zakresu nauki obywatelskiej prowadzonym parę lat temu przez nasz Instytut. Byłaś w niego zaangażowana i razem z uczniami prowadziliście monitoring dotyczący opalania. Opowiedz więcej o tej inicjatywie.

A.C.: To był bardzo ciekawy projekt. Mieliśmy sprawdzić, jakie jest narażenie na promieniowanie ultrafioletowe i jaką jego dawkę do uzyskania właściwego poziomu witaminy D odpowiadającemu rekomendowanemu można otrzymać np. podczas wycieczek szkolnych. Niestety to się nie udało ze względu na pandemię, szkoły były zamknięte, więc musieliśmy poszukać innego rozwiązania. Znaleźliśmy ochotników z różnych szkół, którzy zgodzili się na wykonywanie obserwacji. Polegały one na tym, że uczniowie wychodzili na dwór, odnotowywali, jakie jest zachmurzenie, sprawdzali poziom indeksu UV w dostępnych źródłach, a także informowali w ankiecie, którą później wysyłali do mnie, jak tego dnia byli ubrani. Warto podkreślić, że ubiór ma znaczenie dla ilości witaminy D, która zostanie wyprodukowana przez nasz organizm pod wpływem promieniowania UV.

D.B.: Jak wyglądała Twoja współpraca z uczniami?

A.C.: Najpierw poprowadziłam wykład dotyczący promieniowania ultrafioletowego. Kolejne spotkania dotyczyły już tego, co należy zrobić w projekcie. Było sporo pytań ze strony uczniów; równolegle byłam w kontakcie z nauczycielami. Udało się zebrać 146 ankiet, które pozwoliły mi na ocenienie, jak zachowują się uczniowie w wieku 12-18 lat „wypuszczeni” na dwór po pandemii, kiedy tego słońca z pewnością im brakowało. Zwłaszcza że były takie momenty podczas trwania pandemii, kiedy w ogóle nie można było wychodzić z domów.

D.B.: Jakie były najważniejsze wnioski z Twoich obserwacji?

A.C.: Główny wniosek był trochę zaskakujący – wynikało z niego, że im uczniowie byli starsi, tym bardziej narażali się na promieniowanie UV. Kolejnym wnioskiem był ten, że młodsi uczniowie najprawdopodobniej byli pod większym nadzorem osób dorosłych niż ich starsi koledzy i to opiekunowie dbali o ich bezpieczeństwo pod tym względem.

D.B.: Czy udział w projekcie w jakiś sposób wpłynął na zachowania i świadomość uczniów, którzy brali w nim udział?

A.C.: W jednej ze szkół uczennice były bardzo zainteresowane tematem, a zwłaszcza tym, jak promieniowanie ultrafioletowe wpływa na wygląd. Mało tego, zorganizowały na ten temat wykład dla młodszych uczniów. Myślę, że to najlepszy sposób, żeby dotrzeć do młodych ludzi. Później chętniej będą dzielić się taką informacją przekazaną przez rówieśników za pośrednictwem mediów społecznościowych. Podkreślam to tym bardziej, że z wyników badania wyraźnie wyszło, że mój wykład o szkodliwości promieniowania UV nie za bardzo pomógł – ponad 50% wszystkich uczniów mogło mieć poparzenia słoneczne, a wśród starszych ten odsetek był wyższy i wyniósł ok. 70%.

D.B.: Wspominałaś o wpływie promieniowania UV na wygląd. Swego czasu bardzo popularne były solaria, które w założeniu miały go poprawić. Obecnie jest mniej tego typu salonów. Z czego to wynika? Zmieniła się moda, a może wzrosła świadomość dotycząca skutków zdrowotnych tego typu usług?

A.C.: Zmieniło się też jakiś czas temu prawo, zakazujące korzystania osobom niepełnoletnim z solarium, więc pewnie to też miało wpływ. Myślę, że świadomość również rośnie w społeczeństwie, ponieważ odnotowano związek między korzystaniem z solarium a występowaniem raka skóry. Natomiast w solarium występuje głównie promieniowanie UVA, które nie ma tak bezpośredniego przełożenia na nowotwór skóry jak groźniejsze promieniowanie UVB.

D.B.: Parę miesięcy temu pojawił się w mediach temat badań o wpływie lamp UV w salonach manicure na występowanie raka skóry. Jest to stosunkowo nowe zagadnienie, wymagające dalszych obserwacji. Czy wiesz coś na ten temat?

A.C.: Tak, znam te doniesienia. Sytuacja wygląda podobnie jak w przypadku solariów. Promieniowanie UV stosowane regularnie na paznokcie może wywołać czerniaka podpaznokciowego.

D.B.: Skoro o chorobach mowa, w 2020 roku ukazała się publikacja Klimatologiczne aspekty wzrostu zapadalności na raka skóry (czerniaka) w Europie, którą napisałaś wspólnie z prof. Januszem Krzyścinem z naszego Instytutu.

A.C.: Badałam wtedy dane z czterech stacji pomiarowych z Centralnego Obserwatorium Geofizycznego w Belsku, Reading w Wielkiej Brytanii, Uccle w Belgii i Oslo w Norwegii. We wszystkich tych krajach odnotowano wzrost zapadalności na czerniaka w ostatnich dziesięcioleciach. Zastanawialiśmy się razem z prof. Krzyścinem, skąd to się wzięło. Czy ma to związek ze wzrostem promieniowania UV, temperatury w ostatnich dekadach… Na podstawie naszych badań i obliczeń stwierdziliśmy, że nie ma istotnego trendu wzrostu promieniowania UV od 2004 roku w żadnym z tych wymienionych krajów, w związku z czym to nie wzrost promieniowania UV w czasie ma wpływ na wzrost zapadalności na czerniaka. Dlatego przyjrzeliśmy się też temu, jak zachowują się ludzie. Zmienia się obyczajowość, jesteśmy coraz odważniejsi w ubiorze i odsłaniamy więcej ciała, a to z kolei wpływa na większą ekspozycję na słońce. Oprócz tego zmienia się klimat i rośnie temperatura otoczenia, w tym w sezonie wiosennym, co również ma niebagatelne znaczenie. Z naszej analizy wynika, że od 1980 do 2021 poziom wzrostu temperatury wynosi ok. jeden stopień na 10 lat w kwietniu. Dlaczego akurat ten miesiąc? Ponieważ jest to pierwszy cieplejszy miesiąc w roku, kiedy chętniej wychodzimy na słońce. Oprócz tego jest to miesiąc, kiedy indeks UV jest już dość wysoki, bo przekracza cztery, więc należy się chronić przed promieniowaniem UV. Natomiast jeśli chodzi o występowanie czerniaka, to największe znaczenie ma liczba poparzeń słonecznych w ciągu życia. W przypadku dorosłych nawet pięć poparzeń słonecznych może podwajać ryzyko wystąpienia czerniaka w przyszłości. Natomiast jeśli te poparzenia słoneczne mają miejsce w dzieciństwie, w okresie nastoletnim, to nawet jedno poparzenie słoneczne wystarczy, żeby otrzymać takie same ryzyko. Właśnie na tych momentach, kiedy mogą wystąpić poparzenia słoneczne staraliśmy się skupić i wzięliśmy pod lupę dni, kiedy temperatura przekraczała 15 i 20 stopni, i dla tych dni przeanalizowaliśmy, jak wyglądał poziom ozonu, który ma bezpośredni wpływ na natężenie promieniowania UV. I okazało się, że właśnie w kwietniu ma miejsce napływ ciepłych mas powietrza znad równika, które jest ubogie w ozon, więc wzrasta ryzyko zwiększenia się intensywności promieniowania UV w ciepłe kwietniowe dni. Stąd wychodzenie na słoneczko w tym miesiącu bez odpowiednich środków ochrony może mieć swoje konsekwencje. Choć oczywiście nadal pokutuje przekonanie, że ta część roku jest bezpieczniejsza dla opalania.

D.B.: Zatem jak się ubierać, żeby dostarczyć organizmowi odpowiednią dawkę witaminy D, ale równocześnie chronić go przed skutkami promieniowania słonecznego?

A.C.: Nasi lekarze zalecają, żeby odsłonić jedną czwartą powierzchni ciała – od kolan w dół i przedramiona. Raczej nie zaleca się ekspozycji twarzy, podobnie jak eksponowania pod kątem prostym do promieni słonecznych powierzchni ciała, bo one są najbardziej narażone na wystąpienie poparzeń słonecznych.

D.B.: Czyli dłuższe wylegiwanie się na słońcu nie jest wskazane. Zatem – mamy ładną, wiosenną pogodę, więc o co powinniśmy zadbać, aby czas spędzony na świeżym powietrzu był dla nas bezpieczny pod względem ekspozycji na promieniowanie słoneczne?

A.C.: Przede wszystkim powinniśmy uważać na siebie. Kiedy wiemy, że będziemy długo przebywać na dworze, nie zapominajmy o kremie z filtrem, który jest najbardziej skuteczny dla naszej skóry. Warto też sprawdzić, jaki indeks UV mamy danego dnia. I pamiętajmy, że stwierdzenia typu „przy zachmurzonym niebie poparzenie słoneczne nie jest możliwe” mają niewiele wspólnego z prawdą, bo nie wszystkie typy chmur blokują promieniowanie UV.

D.B.: Życzmy sobie zatem zdrowo spędzonych słonecznych miesięcy wiosennych i letnich. Bardzo dziękuję za rozmowę!